niedziela, 30 sierpnia 2015

K-9 Mail - prosty klient pocztowy dla Androida


Zarówno korzystając z peceta, jak i smartphone'a dążę do porzucania mainstreamowych programów na rzecz niekomercyjnych o wolnościowych licencjach. Od lat korzystam z Firefox'a, również na Androidzie, mimo że w wersji mobilnej jest wyraźne słabszy od konkurencji. Przyzwyczajenie bierze górę. Zamiast WinRar'a używam 7zip'a - tak samo spełnia swoją rolę a nie mam wyrzutów sumienia że jestem jednym z wielu milionów osób, które nie kupiły jego licencji. Poszukiwałem również open-sourcowego klienta pocztowego dla Androida. Znalazłem. Proszę państwa, oto K-9 Mail.


Pieseł pocztowy - tak można nazwać ten program po pierwszym rzucie oka na logo. Trend w zwierzęcym nazewnictwie i logach softu obserwujemy już od dawna, zwłaszcza na Androidzie. Mamy delfinową, wiewiórkową, gepardową, lisią przeglądarkę, szkoda że K-dziewiątka nie została nazwana "Doge Mail". Jednak nic nie stoi na przeszkodzie by to (i wiele wiele więcej) sobie przerobić, projekt jest open-source'owy, wypuszczony pod licencją Apache. Jednak przejdźmy do rzeczy.


K-9 wygląda dość prosto, nie ma żadnych material design i innych bajerów od Googla i bardzo dobrze. Jeśli będę chciał doświadczyć animacji i cukierkowych efektów, to odpalę sobie jakąś grę. Tymczasem narzędzie niech pozostanie narzędziem. 
Wspiera wiele skrzynek, opcje każdej możemy ustawić dowolnie. Bez problemów podpiąłem Gmail'a oraz Outlook'a - adresy IMAP/POP3 pobierane są z automatu. Polskich skrzynek nie testowałem, ale jak ktoś ma potrzebę to wszystkie dane do konfiguracji znajdzie.


Ostatnio modne zarządzane mailami przeciągnieciami w prawo/lewo jest ograniczone. Suwaniem tutaj możemy tylko zaznaczyć/odznaczyć wybrane wiadomości. Jak dla mnie wystarczy. Obecny jest również widok konwersacji, kolejne maile od tej samej osoby w ramach jednego tematu są uporządkowywane w jeden ciąg. Nie wiem dlaczego, ale informacja tekstowa za ile będzie następna synchronizacja mi się również podoba. Pewnie dlatego że nie ma tego ficzera w żadnym z najpopularniejszych klientów pocztowych.

Link do Google Play:
Dla chętnych link do GitHuba projektu:
https://github.com/k9mail/k-9

Lubię odkrywać nowe rzeczy, niemainstreamowy soft również. Jeszcze większą radochę mam jak widzę, że taki mniej znany program wcale nie jest gorszy od tych wypuszczanych przez gigantów. Polecam odkrywać, polecam badać nieznane, polecam K-9 Mail :)

niedziela, 23 sierpnia 2015

Linuksie, może się jednak pogodzimy?


Chyba każdy, kto choć trochę obcuje z technologiami wie czym jest Linux. Jest to baza pod pierdylion systemów na PC, telefony komórkowe i tysiąc innych urządzeń. Są znacznie bezpieczniejsze, nie potrzebują antywirusów oraz przede wszystkim nie mają żadnego "Wielkiego Brata" nad sobą. Wiele się mówi się teraz złego w kontekście Windows'a 10, który ma mnóstwo za uszami, że nie szanuje prywatności, że mnóstwo rzeczy robi na boku, że każde kliknięcie myszy wysyłane jest na serwery MS. To nie jest fajne, w żadnym stopniu nie usprawiedliwiam śledzenia MS tym, że "nie mam nic do ukrycia", że nie jestem potencjalnym terrorystą który chce "się rozerwać" w środku miasta. Narastająca inwigilacja nie podoba mi się na tyle, że aby zacząć jej powoli przeciwdziałać, przesiadłbym się na jakąkolwiek dystrybucje Linuxa, która byłaby w stanie robić to samo z podobną wydajnością.

Szanuje Linuksa za jego wolnościowe podejście, dostępność, oraz to że wszelakie bugi społeczność łata na bieżąco. Jest zdecydowanie bezpieczniejszy od Windows'a, ogólnie bez konta root'a nie da się zrobić mu krzywdy - sam o tym się przekonałem czyniąc multum "eksperymentów" (na vpsie i stacjonarce zresztą też). Ma niesamowite możliwości dopasowywania interfejsu do własnych potrzeb przez wszelakiej maści rysowacze pulpitów. Chcesz cukierkowo? Proszę bardzo, masz pierdylion animacji. Masz mało ramu i potrzebujesz czegoś lekkiego? Proszę bardzo, masz coś lekkiego.


Problem zaczyna się, kiedy całą tą machinerie próbujesz zaimplementować. Poświęciłem kilkadziesiąt godzin na próby dostowania to Ubuntu, to Debiana, to Minta do moich potrzeb. Zawsze, ale to zawsze czegoś brakowało, coś nie chodziło. To Eclipse nie chciał współgrać z avrdude, to java pracowała jakby chciała a nie mogła, czy to jakiś program nie ruszał pod wine. Przeważnie obwiniałem siebie za brak cierpliwości/umiejętności, bo po parogodzinnym googlowaniu rozwiązania danego problemu po prostu miałem dość. Chyba nie jestem power userem.


Chyba każdy posiadacz Radeona próbujący zdziałać coś pod Linuksem poczuł, że wydajność grafiki spadła. Internety skarżą się, że sterowniki są słabe, mają ograniczoną funkcjonalność. W moim przypadku nawet odtwarzanie Youtuba w FullHD pod HTML5 działa widocznie gorzej, bywają częste przycinki. 


Teraz najważniejsza kwestia, za którą Linuksowi dostaje się po mordzie na prawo i lewo od Windowsowców - gry. Wybór natywnych jest mega słaby, sytuacje stara się ratować Valve ze Steamem i poniekąd robi to dobrze. Jest Wiedźmin, jest CS 1.6, jest CS:GO i podobne - w zasadzie biedy nie ma. Bieda zaczyna się, kiedy chcemy je odpalić na wspomnianym Radeonie. Działają zdecydowanie słabiej, CS 1.6 na Linuksie chodził u mnie mniej więcej tak, jak CS:GO na Windowsie. Odpalanie gier pod Wine kończy się albo fiaskiem, albo jeszcze większym spadkiem fps'ów.

Linux ≠ łatwe
Na moim pececie wisi obecnie Ubuntu wraz z Windowsem 10. Pomimo wielu nieudanych prób, w wolnych chwilach wciąż odpalam Linuxa i dążę (i dążyć będę) do takiego stanu, w którym bez bólu będę mógł usunąć system Microsoftu. Jednak żeby nie było, że obsmarowuje MS dla zasady. Na tapetę biorę powoli śledzenie wszędobylskiego Google'a. W Androidzie też niezłe kwiatki się odwala z telemetrią.


Zapewne nie ma recepty na zapewnienie sobie 100% prywatności (odcięcie kabla od internetu?). Jednak uważam, że warto ograniczyć dostarczanie na tacy nieraz wrażliwych informacji o nas wszelakim gigantom.

W imię wolności.

niedziela, 9 sierpnia 2015

Śpieszmy się kochać dobre free to play'e - tak szybko odchodzą.


Gdybym napisał, że nie jestem graczem i taka forma marnowania czasu jest do bani, okłamałbym Was srogo. Spośród MMO spróbowałem bardzo dużo pozycji, płatnych, "darmowych", ale za klimatem jednej umarłej będę tęsknił. Mowa tu o Need For Speed: World od Electronic Arts, darmowa społecznościowa edycja kultowego NFS'a. Była bardzo ciepła przyjęta przez polskich graczy, na polskim odłamie facebookowego fanpage'a działo się. No właśnie, była...

Można zarzucić Worldowi pojawiające się do obrzydzenia mirkopłatności, ogromną ilość cheater'ów, czy nieraz bugi w grze. Free to play, musi na siebie zarobić i to jest jak najbardziej zrozumiałe. W każdej darmowej grze MMO pojawiają się podłe jednostki które aby uprzykrzyć nam zabawę albo cheatują albo rzucają chyże hasła nawiązujące do sposobu prowadzenia się naszych matek. Tak było, jest i będzie. Chcesz mieć spokój? Idź na pay2play. Swego czasu przesiedziałem dość sporo godzin na "globalu" w World of Warcraft i mogę potwierdzić: trzeba tam komuś solidne zajść za skórę żeby zostać zbluzganym.


Jednakże NFS: World miał coś czego pozostałe free2play'e nie miały - jedyny w swoim rodzaju klimat. Była w tym jakaś magia że po szkole chciało się wsiąść za stery swojego wirtualnego auta, zrobić codzienne zbieranie diamentów, przejechać ze dwa wyścigi. Nie zawsze się liczyła fura, nomen omen płatne nitro, czy jakieś inne hero power. Czasem to był fart, czasem skill co sprawiało że gra była często losowa. Fajne były ucieczki od policji i choć AI miśków nie powalało, miażdżenie ich z mocy specjalnej taranu (czy jakoś tak, nazwy już nie pamiętam) sprawiało niesamowitą frajdę.


W połowie lipca tego roku EA ostatecznie ubiło Worlda, tłumacząc to słabą frekwencją na serwerach. Frekwencja była, hajs się pewnie nie zgadzał. W każdym razie pisząc ten artykuł natrafiłem na kolejny dowód, że internet jako społeczność jest genialna. Powstał silnik serwera pozwalający na grę offline. Znajduje się obecnie w becie, przetestowałem - działa. Co prawda to już/jeszcze nie to samo co było wcześniej, ale zawsze coś.
Linki dla chętnych (forum elitepvpers):
http://goo.gl/KTQX6N Pliki gry + wszystko co trzeba pobrać
http://goo.gl/5nSthO Główny temat silnika serwera gry
Powstanie prywatnych serwerów to tylko kwestia czasu, zobaczymy jak to się potoczy - wiadomo na pewno że wyłączenie gry przez "elektroników" tak naprawdę jej życia nie pozbawiło.


Dzięki za uwagę, zapraszam za tydzień :)

niedziela, 2 sierpnia 2015

Przyspieszanie Androida bez kombinowania (na bazie LG L90)



Jak wcześniej wspominałem, podirytowany bloatwarem zrootowałem swojego LG L90 aby uporządkować pracę całego urządzenia. Spędziłem nieco czasu w poszukiwaniu najprostszych rozwiązań przyspieszających działanie Androida, bez zbędnych kombinacji, bez grzebiania się w plikach systemowych, kernelach i podobnych. Oto wyniki owych poszukiwań, maksymalnie uproszczony zbiór pomysłów jak sprawić aby system chodził szybciej. Na ich bazie przyspieszyłem swoje LG L90, LG L50 mojego padre które zaczęło płynnie chodzić (512mb ramu boli), oraz tablet którego zajętość ramu "na luzie" spadła z 80% do 55%. Opiszę go na bazie LG L90.

Odblokowywanie "opcji dla programistów"
Aby zrootować telefon potrzeba je uruchomić. Wchodzimy w Ustawienia -> Ogólne -> Informacje o telefonie -> Informacje o oprogramowaniu. Klikamy kilka razy na Numer kompilacji aż otrzymamy komunikat, "Jesteś teraz deweloperem" czy jakoś tak.
 
Wyłączanie animacji
Wchodzimy w Ustawienia -> Ogólne -> Opcje dla programistów. Przesuwamy listę do podrozdziału Rysunek. Wyłączamy trzy opcje Skala animacji okna, Skala animacji przejścia, Skala trwania animatora. Przyspieszy to przejścia w interfejsie, czas wygaszania ekranu (gaśnie błyskawicznie).


Rootowanie
Tu szkoła jest zależna od odblokowywanego urządzenia. Nie będę tu opisywał procesu, tylko podlinkuje wybrane przetestowane przeze mnie metody z którymi udało mi się zrootować moje sprzęty. Przeważnie cały patent ogranicza się do podłączenia telefonu do komputera, kliknięcia "rootuj" i przeczekania 2-3 minut.
- LG L90 - LG One Click Root http://goo.gl/0zJc2a
- LG L50 - Purple Drake http://goo.gl/KAsq9Y
- tablet Lark Evolution X4 101 Kingoo Root - http://goo.gl/0yWg3N
Jeśli wybrana opcja nie wgrała aplikacji SuperSu, pobieramy ją ze sklepu. Uruchamiamy ją, powinna się "wgryźć" w system. To ona będzie zarządzać czy dana aplikacja może otrzymać uprawnienia administratora, czy nie. Całe te czary mary robisz to na własną odpowiedzialność, ale jeśli będziesz używać mózgu, nic złego nie powinno się stać.

 "Usuwanie" syfu
Pobieramy ze sklepu Root app Deleter. Odpalamy, wybieramy Aplikacje Systemowe -> Tryb Junior (wystarczy). Szukamy syfu którego nie chcemy widzieć klikamy na niego i Wyłącz. Dlaczego nie usunąć? Siedzi to w partycji systemowej do którego i tak normalnie nic nie wsadzimy, toteż nie zarobimy na takim usunięciu miejsca, bez grzebania w partycjach (a tego chciałem uniknąć). Jak dla mnie taki gwizd jest wystarczający. Od biedy można wyłączyć niemalże wszystko, ale bez przegięcia. Czerwonych aplikacji z listy lepiej nie tykać.

Dodatkowe bohomazy pochodzą z QuickMemo, całkiem spoko patent.
Greenify + Wavelock Detector
Dość spora część aplikacji ma to do siebie, że lubi sobie hasać w tle, nawet jeśli nie jest uruchomiona, nawet telefon jest zablokowany. Wgrywamy Wavelock Detector (wymaga już niestety KitKata), odpalamy i widzimy ile razy i przez kogo procek został wybudzony kiedy chciał sobie pokimać. U mnie głównym winowajcą był Gugiel który ze swoimi kamratami na WLD osiągał wynik ołwer najn tałsend.
Appki chodzą w tle przeważnie po to, aby dać nam jakieś powiadomienie, chociaż nie zawsze - nawet testowany przeze mnie program uruchamiający diodę LED jako latarkę też pracuje w tle! (lol). Upewniamy się że Greenify hasa sobie w trybie root, tak jak pokazałem na screenie i po prostu dodajemy appki do listy hibernowanych. Dodatkowo warto stworzyć skrót na pulpicie do dodatkowego ręcznego ubijania. Tyle, bardziej zaawansowanych opcji nie rozkminiałem bo wynik na WLD okazał się całkiem spoko i zauważyłem wyraźny spadek zużycia baterii - na tą chwilę 2500mAh w LG L90 starcza mi na dwa dni.  



Wyłączanie zbędnych usług
Cały motyw ogranicza się do znalezienia usług które chodzą w tle i wyłączeniu tych, które nie mają wpływu na normalną pracę urządzenia. Instalujemy ze sklepu DisableService. Wchodzimy w Ustawienia -> Ogólne -> Aplikacje -> Uruchomione, sprawdzamy jakie usługi pracują w tle. Wchodzimy w zainstalowaną wcześniej aplikację, wybieramy ją i po prostu gasimy wybraną usługę. Tutaj z braku laku można poeksperymentować, ewentualnie po prostu może przestać coś chodzić - w takim przypadku trzeba usługę przywrócić do życia.

Wybrane usługi które hasały u mnie w tle i których wyłączenie u mnie nie upośledziło telefonu:   

Gapps: Oznaczone na niebiesko miały wpływ (nie kminiłem do końca jaki) na pracę GPS'a, wyłącz je tylko, jeśłi nie używasz nawigacji. Oznaczone * pracowały u mnie w tle non stop.
ClearcutLoggerService
ConfigFetchService
ConfigService
DeviceConnectionServiceBroker
FusedLocationService
FusedProviderService
GeocodeService
GeofenceProviderService
* GoogleLoactionManagerService
* GoogleLocationService
LocationSharingSettingInjectorService
NetworkLocationService
PackageBroadcastService'
ProximitySettingInjectorService
* GcmService (opcjonalnie, nie działa wtedy instalowanie appek z Sklep Play)
* GmsCoreStatsService
 Pozostałe (z zakładki system), mniej istotne ale powyłączać nie zaskodzi:
LgSmartCardService
com.qualcomm.atfwd
com.quealcomm.qcrilmsgtunnel
Font Server
LGInstallService
LGSmartCardService
Market Feedback Agent
Picasa Uploader
Pogoda (jeśli nie używasz systemowej)
Pamięć kalendarza
RemoteCall Service
Widżet zegarka
Spośród usług Chrome:
  AndroidMessageReceiverService
  AndroidMessageSenderService
  InvalidationClientService
  MediaNotificationService
  NotificationService
Galeria
Można tak szlifować w nieskończoność, ale warto przede wszystkim zwrócić uwagę na te, które chodzą "na biegu jałowym" - bez włączonych aplikacji. Spośród aplikacji dogranych z Play Store też warto pogrzebać i wyłuskać to co sobie pomyka w tle. Szkoła jest prosta - wyłączamy po parę usług i patrzymy czy wciąż wszystko chodzi. Jeśli nie potrzebujemy powiadomień z jakiejś appki, mrozimy ją Greenify.

Producenci wpieprzając tony bloatware'u robią dziwkę z optymalizacji systemu, wiadomo, im szybciej się zlaguje, tym szybciej ciemnogród kupi kolejny telefon, hajs się zgadza. Na szczęście internet już wytworzył tyle narzędzi do jego ogarnięcia, że operacja usuwania syfu i dopasowywania Androida do własnych potrzeb jest koniecznością, zwłaszcza jeśli ma się typowego budżetowca. Dobrze naszlifowany Andrut śmiga jak wiewiórka na kofeinie.


Dziękuję za uwagę i zapraszam za tydzień :)