czwartek, 5 lutego 2015

O retrosprzętach słów kilka

Dziś artykuł który napisałem na potrzebę rekrutacji do portalu dobreprogramy.pl, (tak, chciałem dla nich pisać). Nie kupili go, szkoda żeby para poszła w gwizdek więc zarzucam go tutaj. Enjoy!

Po raz kolejny podjęto prób sprzedaży konsoli sterującej teleskopem kosmicznym Hubble'a. Ważące ponad 1,5t szafy wyceniono na 75 tysięcy dolarów. Kawał historii gdzie o każdym elemencie można pisać książki, a mimo to cała machineria nie znalazła nowego właściciela. Jakoś specjalnie mnie to nie dziwi. Poza muzeami na pewno nie będzie łatwo znaleźć amatora na takie "meble".
 

Nie zmienia to faktu, że nieco mniejsze i za odrobinę mniej dolarów retro-sprzęty nie cieszą się zainteresowaniem. Handlarzy tego typu fantami można podzielić na dwa rodzaje: tych którzy wiedzą co sprzedają oraz tych którzy świadomości o wartości swoich towarów nie mają. O ile ci pierwsi są przewidywalni zapodając dość zaporowe ceny o tyle ci drudzy potrafią nieźle zaskoczyć. Wielokrotnie natrafiałem na nietypowe ceny old-schoolowych sprzętów, z których grzech byłoby nie skorzystać.

 
IBM Thinkpad 760 - laptop w moim wieku, o istnieniu całej serii "siedemsetsześćdziesiątek" dowiedziałem się dostając pierwszy model od mojego szwagra. ,,Masz on mi się nie przyda, strasznie powolny, może Ty z niego zrobisz pożytek.". Lat wtedy miałem trzynaście i śliniłem się wtedy na wszystko co miało płytę główną i procesor. Jak jeszcze to coś miało ekran na którym pomigiwały jakieś obrazy to mój hype osiągał maksimum. Na tym trój-kilogramowym klocu grałem w jakieś gierki dos'owe, pykałem też w Starcrafta. Przekraczałem granice poprawnie konfigurując kartę PCMCIA dającą porty USB (laptop ten nie posiada tego portu), udało mi się również pod nią podpiąć i odpalić kartę wifi.
Czy typowy amerykański dyrektor biura (raczej szeregowy biurowiec takiego sprzętu nie posiadał) w 1995r. myślał że jego laptop będzie miał bezprzewodowy internet? Być może. Technologia wifi oficjalnie weszła jakieś 4 lata potem, więc nie była to jakaś daleka perspektywa. Być może wtedy John czytał prasę technologiczną zwiastującą, że oto nadchodzi magiczna technologia, "internet bez kabla".

Któregoś wieczoru z ciekawości wstukałem w wyszukiwarkę na Allegro IBM 760: ,,hmm może jest taki sprzęt, ciekawe ile kosztuje?" - zastanawiałem się. Znalazłem jedną ofertę - 50zł i 20 wysyłka, kup teraz, sprawny, z baterią. W zakończonych może dwie, w tym jedna powtórka obecnej.
Wtedy zaświeciła mi się nad głową żarówka, retro-sprzęt, nie dostaniesz takiego w markecie, z trudem zdobędziesz na Allegro. Gracz stwierdziłby: jak nic epicki, żeby nie powiedzieć legendarny item. Za taką cenę dałem się naciąć, wywróciłem skarbonkę (wtedy czternastolatka) do góry nogami, wydobyłem zwoje z nadrukowanymi herosami (banknoty, dobrze mówię?) oraz poprosiłem ojca aby kliknął kup teraz. Po dziś dzień posiadam dwa egzemplarze 760, wersję ED i najbogatszą z końca serii XD (zbieżność z emotikoną przypadkowa). Bateria w laptopie cudo, ma jakieś 20 lat za sobą i wciąż trzyma ponad godzinę aktywnej pracy. Ile baterie z dzisiejszych laptopów są w stanie przepracować? Góra 5 lat, o ile nie jest to specjalny wypust chwalący się tym, że wytrzyma więcej.
Sprzęt ze starym softem współpracuje bardzo dobrze, wspomniany wyżej Starcraft, stary Office 97, miód malina.


Pamiętacie Pana Spinacza? To chyba jeden z najbardziej znanych symboli retro softu. Protagonista uniwersum Office'a który "pomagał" co mniej rozgarniętym biurowcom. Może nie był idealnym pomocnikiem, może nie zawsze potrafił wytłumaczyć o co przeciętnemu zjadaczowi Worda chodziło, ale sam pomysł takiej postaci był genialny. Pamiętam jakby było to wczoraj jak się na niego klikało, aby ten wykonał animację. AI od Microsoftu powróci do nas w nieco mądrzejszej formie za sprawą Cortany w Windowsie 10.


Word 97 dla Windows 95 - miesiące mijały a ja wieczorami przeglądałem aukcje w poszukiwaniu perełek. Mój wzrok przykuła aukcja oprogramowania Word (pojedynczy element pakietu) w wersji na dyskietkach 3,5". Edycja upgrade, wszystko w oryginalnym pudełku. Aukcja licytacja od złotówki, myślę sobie: "na pewno nastukają, ale stuknę i ja". Czekałem na koniec aukcji któregoś wieczora. Uda się czy nie uda? Czy ktoś mnie przebije? Ostatnie 5 minut. Odpalam stoper, który jak zawsze odpalałem w momencie startu ostatniej minuty. Zaczęła się. Nikt nie licytuje? Nikt. 30 sekund. Dziesięć. Dobra klikam - oferta poszła. Cena końcowa - 1zł. Kupiłem antyczny soft za 11zł z wysyłką. Przyszło. Pudełko trochę nadgryzione zębem czasu, nie szkodzi, połapałem przezroczystą klejącą. Dyskietki jakby raz były sczytywane przez napęd.


Gdzieżby zainstalować retro soft jak nie na retro sprzęt? Co prawda wersja upgrade, a nie miałem poprzedniej. No trudno... Może nie spłonę w piekle piratów oprogramowania Microsoftu. 10 zmian dyskietek oraz parędziesiąt skrzeknięć stacji FDD później, dowiedziałem się że wszystko działa. Serio. Nośniki na pewno w tamtych czasach były o nieco lepszej jakości niż dzisiejszy typowy produkt z marketu z zawieszką "najtańsze". Być może też leżały sobie nieruszane prawie dwie dekady w szafie.

Choćby się waliło i paliło, laptop oraz Word 97 na dyskietkach 3,5" pozostaną u mnie. I wiecie co? Fajnie jest mieć chociaż taki jeden zabytek w domu, o tak, chociaż żeby od czasu do czasu odpalić, machnąć partyjkę Starcrafta pierwszego, przypomnieć sobie jak to kiedyś było.

Wprawdzie mamy dziś smartphone'y, tablety, smartwatch'e, to już standard, ale warto zatrzymać się choć na chwilę, by uświadomić sobie, że każde to urządzenie to niesamowite dziecko postępu technologicznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz